Czy wszystkie dzieci muszą być grzeczne?
Autorem artykułu jest Wyrodna Mama<
Moje dziecko to typowy buntownik, chodzący własnymi ścieżkami. Bawi się w to co on chce, w tym czasie kiedy on ma na to ochotę. Czy to źle? Większość rodziców odpowie twierdząco, ale nie wszyscy. Ja należę do tej drugiej grupy od niedawna. Byliśmy na rozwojowych warsztatach dla dwulatków.
Mój syn, gdy zobaczył małą, drewnianą zjeżdżalnię od razu do niej powędrował i zaczął zjeżdżać. Na nic zdały się przekonywania moje, Pani prowadzących i innych mam, że teraz stajemy w kółeczku, teraz machamy rączkami, teraz łapiemy się za rączki. Mój syn twardo i dzielnie zjeżdżał na zjeżdżalni i nie interesowało go nic poza tym.
Czy to źle? Z ostatnich wypowiedzi psychologów można wywnioskować, że chyba nie. Powinniśmy dawać dziecku wybór w prostych sprawach, wówczas będzie czuł się ważny i doceniony. Nie należy rozkazywać bo nikt nie lubi słychać rozkazów, a na pewno nie zbuntowany dwulatek. Dlatego dałam wybór mojemu dziecku, żeby bawił się czym chce w danej chwili. Nie nakazywałam mu zabawy z innymi dziećmi. Jaki był tego efekt: oczywiście taki jak się spodziewają psychologowie. Mały podbiegł do mnie gdy ja zajęłam się jakąś zabawką i zaczął się nią bawić. Nie znaczy to, że nie wracał do zjeżdżalni, ale w sumie czemu nie.
Pozwólmy czasami dziecku na jego zabawy, jego inwencję twórczą, ale pamiętajmy, aby stawiać granice, stanowczo i zdecydowanie. Dla jego dobra i bezpieczeństwa. Granice pokazują dziecku czego mu nie wolno, jednak muszą być dostosowane do wieku i świadomości dziecka. Logiczne, że jak zabronimy dwulatkowi biegać po parku to nas nie posłucha (bo i po co czegoś takiego zabraniać, niektórzy powiedzą bo się spoci), ale musi wiedzieć, że przez ulicę przechodzi się z mamą lub tatą za rękę.
I jeszcze jedno: stawiajmy granice i konsekwentnie się ich trzymajmy. Najgorsze u rodzica jest brak konsekwencji, a niestety czasami jest o to trudno, zwłaszcza pod wpływem emocji.
---
http://www.wyrodnamama.blogspot.com"
Artykuł pochodzi z serwisu www.Artelis.pl
Wszystko o dzieciach
wtorek, 8 lutego 2011
Umysł dziecka - cud istnienia
Jolanta Gajda 03.04.2007, czytano 4,836 razy, pobrano kod HTML 10 razy, komentarzy 1. Czy słyszałeś kiedyś o siedmiu cudach świata? Pewnie tak. Może nawet potrafisz je wszystkie wymienić. Pozwolisz, że Ci pomogę – oto one: Piramida Cheopsa, Świątynia Artemidy, Kolos Rodyjski, Latarnia Morska w Faros, Wiszące ogrody Semiramidy, Posąg Zeusa w Olimpii i Mauzoleum w Halikarnasie. Znalazły się w tym zaszczytnym gronie, ponieważ zadziwiają, olśniewają, budzą respekt i inne podobne emocje. Nie znajdujemy wśród wytworów człowieka podobnie wielkich dzieł, a ich powstanie do dziś dnia owiane jest mgiełką tajemnicy i zagadkowości.
Tylko po co ja Ci to wszystko mówię? Co taka piramida Cheopsa ma wspólnego z Twoim dzieckiem? Otóż to – niewiele :-). Bo każdy z tych tzw. siedmiu cudów świata jest błahostką, niewiele znaczącym drobiazgiem w porównaniu z prawdziwym cudem istnienia, jakim jest umysł dziecka.
Każde dziecko jest kimś szczególnym. Każde jest jedyne i wyjątkowe. Każde rodzi się z wieloma uzdolnieniami i talentami, a rolą Twoją, czyli rodzica, jest poszukać w swoim potomku tych właśnie ukrytych skarbów, wydobyć je na światło dzienne i pomóc małemu człowiekowi zrobić z nich użytek. Pamiętasz może z dzieciństwa taką bajkę, gdzie jakiś ubogi chłopina klepie biedę, nie wiedząc, że w jego ogrodzie, pod drzewem, zakopana jest skrzynia pełna złota i drogocennych kamieni. Czy sam fakt, że w jego ziemi leży skarb, czyni go bogatszym? Nie. Dopiero wtedy, gdy dowie się o jego istnieniu, gdy wykopie klejnoty i spienięży cały majątek, stanie się zamożnym człowiekiem. Twoje dziecko również ma szansę bardzo wiele w życiu osiągnąć, ale dopiero wtedy, gdy Ty pomożesz mu dotrzeć do bogactw ukrytych w jego wnętrzu.
Przybycie ze szpitala położniczego do domu z nowo narodzonym człowieczkiem w ramionach to tak, jak przejęcie sterów odrzutowca bez umiejętności pilotowania. Niestety w przypadku dziecka nie dostaniesz żadnej instrukcji obsługi i nie ma bezpłatnej infolinii, na którą można zadzwonić, by uzyskać pomoc. A jednocześnie spoczywa na Tobie olbrzymia odpowiedzialność, bo to przecież głównie od Ciebie – rodzica - zależy, jaki człowiek wyrośnie z tego maleństwa i jak będzie przygotowany do dorosłego życia. Im dokładniejszą i pełniejszą wiedzę będziesz posiadał na temat rozwoju małej istoty ludzkiej, tym lepiej będziesz w stanie ten rozwój wspierać i odpowiednio ukierunkowywać.
Chcąc dotrzeć do potencjalnych możliwości swojego dziecka, nie możesz pozostawać biernym obserwatorem jego rozwoju i poprzestawać tylko na właściwej pielęgnacji i zapewnieniu fizycznego bezpieczeństwa. Talenty człowieka są niczym kwiaty w ogrodzie. Jeśli nie otoczysz ich opieką, nie będziesz ich podlewać i chronić przed chwastami, uschną lub zmarnieją w gąszczu panoszącego się zielska. Bądź troskliwym ogrodnikiem dla umysłu Twojego dziecka, a zaskoczy Cię swoimi umiejętnościami i możliwościami w momentach zupełnie nieoczekiwanych.
Czy zastanawiało Cię kiedykolwiek, dlaczego Mozart, Einstein czy Leonardo da Vinci byli tak fantastycznie kreatywni, myśleli w sposób oryginalny, posiedli ogromną wiedzę i rozwinęli wrodzone talenty w niespotykanym stopniu? Okazuje się, że olbrzymią rolę w rozwoju ich indywidualnych uzdolnień odegrał fakt, że od dzieciństwa mogli rozwijać i twórczo wyrażać swoje własne niepowtarzalne pomysły. W jaki sposób rozwinęły się ich talenty? Poprzez troskę i zainteresowanie rodziców. Ich przekonanie, że warto inwestować w dzieci uwagę, czas i pieniądze. Trzeba obserwować dzieci, rozmawiać z nimi i towarzyszyć im w ich rozwoju.
Tak naprawdę, bardzo niewielu ludzi maksymalnie wykorzystuje swój potencjał. Jednak niektóre dzieci o niemałych możliwościach intelektualnych ponoszą fiasko w dziedzinach, w których zdecydowanie powinny odnosić sukcesy. Zdarza się – i to nierzadko – że ktoś przechodzi przez życie z potencjalnie ogromnymi możliwościami, jednak nigdy nie osiąga sukcesu, gdyż możliwości te nie są w porę rozpoznawane, albo pozostają nie wykorzystane.
Rodzic, na którym spoczywa obowiązek zapewnienia dziecku właściwych warunków rozwoju, ma - z jednej strony – dość łatwe zadanie, ponieważ umysł dziecka jest bardzo elastyczny, łatwo daje się formować i zmieniać. Z drugiej jednak strony niesie to ze sobą pewne niebezpieczeństwo. Poprzez niewłaściwą ocenę możliwości dziecka i nieodpowiednie metody uczenia, możemy maluchowi zaszkodzić, niszcząc w zarodku to, co w nim najcenniejsze. Jeśli chcesz prawidłowo i bardziej świadomie kształtować umysł małego człowieka, spróbuj go najpierw poznać.
Czytając „Inteligencję Twojego Dziecka” spostrzeżesz, że jestem zwolennikiem wszechstronnego rozwoju malucha. Nie jest to jednak wszechstronność rozumiana w kategoriach szkolnych, wg których uczeń powinien być dobry we wszystkim, powinien biegle opanować wszystkie umiejętności i dać się nafaszerować wiedzą ze wszystkich możliwych dziedzin. A przy tym wszystkim dać się wcisnąć w sztywną ramkę, przystającą do standardów narzuconych przez resztę społeczeństwa.
Wszechstronny rozwój to coś zupełnie innego. To zapewnienie maluchom środowiska bogatego w wiele różnorodnych bodźców, by mogły one – mówiąc obrazowo - posmakować z „każdej miseczki” i wybrać te potrawy, które im najbardziej odpowiadają. Nie chodzi o to, byś zrobił z dziecka geniusza, który przejawia doskonałość w każdej dziedzinie i zdobywa sukcesy na wszelkich możliwych polach. Prawdę mówiąc wątpię, by to było możliwe i by uczyniło to Twoją pociechę szczęśliwszym człowiekiem.
Każde dziecko przychodzi na świat z zalążkami uzdolnień, które otrzymało w genach. Problem w tym, że w momencie narodzin nikt nie wie, co „siedzi” w takim małym Krzysiu czy Oli. Te wrodzone predyspozycje zakreślają potem ramy, granice możliwych osiągnięć. Ramy te jednak nie zapełnią się samoistnie. Rodzice – stosując właściwe metody – powinni wspierać dzieci, aby mogły one własne predyspozycje odkryć i rozwijać – zgodnie ze swoimi możliwościami. A możliwości te są na ogół znacznie większe, niż przypuszczają rodzice.
Wszystko zależy od tego, czy otoczenie dziecka wpływa mobilizująco czy hamująco na rozwój jego talentów. Przeprowadzone eksperymenty dowiodły, że zapewnienie dziecku środowiska bogatego w stymulujące bodźce skutkuje prężnym rozwojem umysłu. Przy czym im dziecko młodsze, tym więcej korzystnych zmian wywoła w jego umyśle stymulujące środowisko. Dlatego tak ważne jest, co Ty jako rodzic zaoferujesz dziecku w procesie kształcenia i wychowywania. Od doboru zajęć dla dziecka, od jakości proponowanych zabaw, od Twojej postawy i aktywności zależeć będzie to, jak rozwinie ono swoje sprawności intelektualne, zdolności twórcze, kompetencję społeczną, wrażliwość na sztukę, zdolności artystyczne czy sprawność fizyczną.
Tekst został zaczerpnięty z serwisu www.artelis.pl
Porady dotyczące pierwszej wizyty dziecka w gabinecie dentystycznym
Pawel Ksiezyk 16.07.2010, czytano 323 razy, pobrano kod HTML 3 razy, komentarzy 0. Przygotowania do takiej wizyty należy zacząć wcześnie. Po pierwsze - ważne, żeby pierwsza wizyta nie była leczeniem chorych zębów. Jeżeli zęby bolą gdy ruszacie do gabinetu - to nie jest dobry start.
Wizyta u dentysty często jest stresem nawet dla osoby dorosłej. Tym bardziej może być dla dziecka. Szczególnie ważne jest tutaj pierwsze wrażenie. Kształtuje się ono w ciągu pierwszych sekund i zaważa na późniejszym postrzeganiu. Tak samo jest w przypadku pierwszej wizyty dziecka u dentysty.
Takie pierwsze spotkanie dziecka z dentystą będzie miało duży wpływ na późniejsze nastawienie do leczenia stomatologicznego. I o ile pozytywne nastawienie może zaprocentować bezstresowym, samodzielnym wchodzeniem dziecka do gabinetu, o tyle złe skutki pierwszej wizyty mogą zaważyć na całym późniejszym życiu. A teraz posłuchaj jak się przygotować:
Co robić przed wizytą?
* opowiedz dziecku dokąd idziecie i po co. Używaj prostych słów i spokojnego tonu. Najlepiej na tym etapie nie roztrząsać, czy boli czy nie. Powiedź, że trzeba ząbki obejrzeć i sprawdzić czy są zdrowe.
* opowiedz dziecku dokąd idziecie i po co. Używaj prostych słów i spokojnego tonu. Najlepiej na tym etapie nie roztrząsać, czy boli czy nie. Powiedź, że trzeba ząbki obejrzeć i sprawdzić czy są zdrowe.
* koniecznie przeczytaj bajkę specjalnie napisaną na temat. Polecam Ci szczególnie dentysta i dziecko. Pozwoli ona przygotować dziecko na wizytę w gabinecie i wyjaśni mu w prosty i dla niego zrozumiały sposób co tam się zdarzy.
* jeżeli ty sam(a) dobrze reagujesz na dentystę to zabierz dziecko ze sobą do gabinetu. Niech ma okazję zobaczyć jak to wygląda, oswoić się z gabinetem, stomatologiem nie będąc jeszcze w nic włączony.
* zabierzcie ulubionego misia lub pluszaka
* możecie się pobawić w dentystę. Niech pluszakowi dziecko obejrzy ząbki i porozmawiajcie przy tej okazji co robi stomatolog.
* nie rób z wyprawy do gabinetu wielkiego wydarzenia. Dziecko powinno to odebrać jako normalną sytuację, taka zwykła codzienna czynność.
Mam nadzieję, że te rady pomogą Wam lepiej poradzić sobie z wizytą w gabinecie. Życzę powodzenia.
Na serwisie bajki-zasypianki.pl znajdziesz bajki dla dzieci pomagające na troski dzieciństwa.
Na serwisie bajki-zasypianki.pl znajdziesz bajki dla dzieci pomagające na troski dzieciństwa.
niedziela, 6 lutego 2011
Nauka samodzielnego zasypiania dzieci
Mary 02.02.2011, czytano 31 razy, pobrano kod HTML 4 razy, komentarzy 0. Nauka samodzielnego zasypiania jest bardzo stresująca i dlatego zazwyczaj odkładamy ją z miesiąca na miesiąc. Tymczasem nie jest aż tak źle, parę dni płaczu, a potem czekają nas rodziców, przyjemne spokojne wieczory we dwoje.
Oto parę wskazówek, które pomogły mi w miarę mało drastyczny sposób nauczyć moją córeczkę samodzielnego zasypiania:
1.Ważne jest stworzenie rytuału, który powtarzałby się co wieczór np.:godzina 17:00-18:00 wyciszające zabawy (bez szaleństw)
godzina 18:00-19:00 kąpiel
godzina 19:00-19:30 kolacja (butelka z mlekiem)
-zaraz potem mycie ząbków
-słuchanie kołysanek lub czytanie bajek
2. Ja osobiście tuż po mleczku wkładałam córeczkę do łóżeczka włączałam kołysanki, a potem… no właśnie potem całowałam, mówiłam dobranoc i siadałam przy łóżeczku. Ważne jest żeby nie nawiązywać kontaktu wzrokowego z dzieckiem, a tym bardziej się odzywać. Dobrym rozwiązaniem jest siąść tyłem do dziecka lub bokiem.
3. Wiadomo że na początku maluszek będzie protestował płakał, może nawet rzucał pościelą, ja jednak reagowałam dopiero gdy moja córcia naprawdę porządnie zaczynała płakać (marudzenie ignorowałam) lub gdy wstawała i próbowała wydostać się z łóżka. Wtedy przytulałam ją, całowałam (oczywiście bez słów), kładłam, przykrywałam i siadałam z powrotem przy łóżeczku. Oczywiście na początku trwało to ok. godziny (pewnie niektóre dzieci są bardziej wytrzymałe) ale stopniowo z dnia na dzień zasypiała coraz szybciej, aż wreszcie nie płakała wcale.
4. Warto też mieć przy łóżeczku coś do picia dla maleństwa (oczywiście bez cukru np.: herbatka owocowa, woda).
5. W przypadku starszych dzieci ważne jest aby przed pójściem spać dziecko się wysiusiało i wykonało wszystko to co mogłoby stać się pretekstem dla szkraba do wyjścia z pokoju lub łóżka. Musimy pamiętać że nasze dzieci są małymi spryciulami i będą też próbowały wciągnąć nas w rozmowę- na to też nie pozwólmy.
Życzę dużo cierpliwości i wytrwałości jak również ma nadzieję że mogłam być pomocna dla kogokolwiek z was. Zachęcam również do komentowania i dzielenia się swoimi doświadczeniami.
Autor:Mary
Artykuł pochodzi z http://dzieciolandia-mary.blogspot.com/Tekst zaczerpnięty z www.artelis.pl
czwartek, 3 lutego 2011
Jaki wpływ na rozwój dzieci mają bajki?
Mateusz strzelec 31.01.2011, czytano 39 razy, pobrano kod HTML 3 razy, komentarzy 1. Bajka jako gatunek literacki, powinna być krótkim utworem koniecznie zawierającym w wątkach fabularnych pewien morał czy przesłanie. Z tego względu, bajki przede wszystkim oglądane są przez dzieci. Animowane historie w bardzo znaczący sposób kształtują ich osobowość rozwijają umiejętność kreatywnego myślenia oraz wyobraźnię. Psychologowie są zgodni: powinniśmy czytać naszym dzieciom, oglądać z nimi bajki, a nawet przed zaśnięciem tworzyć je na nowo. Dzięki temu wyobraźnia naszych pociech będzie stale się rozwijać, a mózgi będą przyzwyczajane do aktywnej pracy i prawidłowego działania.
Okazuje się, że jeśli bajka zawiera w sobie jakieś wątki edukacyjne, dzieci przyswajają je dużo łatwiej, niż na przykład z książek naukowych. Dlatego wprowadzone niedawno przez ministerstwo edukacji projekty dotyczące nauki przez zabawę jak najbardziej są godne pochwały oraz rozwoju. Bajki oprócz pełnionej funkcji edukacyjnej, wzmagają empatię(co jest bardzo ważne wczesnym etapie rozwoju malucha), a wczuwając się w położenie bohaterów, może z łatwością nauczyć się odróżniać dobro od zła, przemyśleć sprawę traktowania bliskich, jak również zyskać właściwy obraz samego siebie, poznać różnice między ludźmi, a tym samym, przystosować się do życia w społeczeństwie.
Powinniśmy jednak nadzorować to, jakie bajki towarzyszą codziennie naszemu dziecku. Nasza pociecha równie łatwo jak wiedzę, humor czy nowe słownictwo, może przyswoić sobie pewne zachowania niemoralne, niecenzuralne wyrazy czy przemoc, które niestety również pojawiają się wśród animacji, których twórcy nie zdają sobie sprawy, jak wielką krzywdę może wyrządzać to dziecku. Zwracajmy zatem uwagę na to dla jakiego przedziału wiekowego nasze dziecko ogląda bajki – szczególnie w telewizji czy Internecie. Możemy to dosyć łatwo zweryfikować – każdy kanał telewizyjny zamieszcza przy emisji każdego materiału filmowego u góry ekranu znaczek określający maksymalny wiek dziecka, które może oglądać dany materiał. Te znaczki naprawdę nie są zamieszczane dla ozdoby, dlatego warto na nie zwracać uwagę. Zdarza się jednak, że nie jesteśmy w stanie, albo nawet nie chcemy ciągle kontrolować i sprawdzać naszego dziecka, dlatego powinniśmy w tym czasie włączać mu wyłącznie kanał przeznaczony dla dzieci. Takie kanały są dostępne zarówno poprzez kablówkę, jak i w platformach cyfrowych. Gdyby jednak dziecko miało ochotę na rozrywkę na komputerze, tutaj również mamy bardzo duże pole do popisu. Możemy mu znaleźć grę, która bezpośrednio nawiązuje do bajek, które niedawno oglądało. Większość animowanych bajek ma swoje odpowiedniki w postaci gier komputerowych. Najpopularniejszymi przykładami są chyba gry scooby doo, gra Kubuś Puchatek, Myszka Miki, a nawet Pinokio. To te kilka tytułów pochłania dzieci na bardzo długie godziny i sprawia, że rodzice mogą odpocząć. Większość z tych gier pełni również funkcje edukacyjne i rozwojowe. Jedne są typowo zręcznościowymi grami, gdzie dziecko ćwiczy swój refleks i szybkość spostrzegania, inne są typowymi grami logistycznymi – uczą dziecko budowania wzajemnych relacji, rozwoju przyjaźni i koleżeństwa. Jeszcze inne dostarczają po prostu olbrzymią dawkę humoru i rozbawiają naszego malucha prześmiesznymi powiedzonkami, czy zachowaniami głównych bohaterów.
Wszystkie tego typu gry możemy znaleźć przez Internet. Mamy bardzo dużo stron poświęconych grom dla naszych dzieci, więc znalezienie kilku naprawdę ciekawych tytułów dla naszego dziecka nie powinno być problemem dla żadnego rodzica.
Wszystkie tego typu gry możemy znaleźć przez Internet. Mamy bardzo dużo stron poświęconych grom dla naszych dzieci, więc znalezienie kilku naprawdę ciekawych tytułów dla naszego dziecka nie powinno być problemem dla żadnego rodzica.
Jeżeli chcemy, aby nasze dziecko robiło troszkę więcej niż siedziało bezczynnie przed telewizorem, zaproponujmy mu bajkową grę. Naprawdę warto dzielić świat fikcji telewizyjnej, w której dziecko jest nieaktywnym odbiorcą, ze światem bajek interaktywnych, które zmuszają nasze dzieci do jakiegoś działania. Rozwój kreatywności i wyobraźni zachodzi przede wszystkim w momentach działania naszego dziecka. Warto o tym pamiętać i starać się urozmaicać mu na różne sposoby czas, w którym obcuje z bajkami.
Zabawy dla trzylatka - w które możemy się bawić razem z mamą w domu.
Tekst zaczerpniety z www.artelis.pl
Mądre zabawy - czyli co tata dla dzieci może zaczerpnąć z sieci
Pawel Zawadzki 26.10.2007, czytano 2,746 razy, pobrano kod HTML 3 razy, komentarzy 0. Długotrwałe gapienie się dzieciaka w telewizor jest zjawiskiem wszechstronnie szkodliwym. Po pierwsze zdecydowanie negatywnie wpływa na zdrowie i kondycję dziecka, a po drugie nie rozwija wyobraźni i nie stymuluje indywidualnych zdolności i zainteresowań. Czym więc skusić malucha, aby bez walki i mrożących krew w żyłach wrzasków z własnej woli odszedł od telewizora?
Zapewnienie dziecku interesującej, a przy tym mądrej i bezpiecznej rozrywki w domu jest bez wątpienia wyzwaniem. Zwłaszcza dla ojca , który na co dzień musi wpatrywać się w komputer i monotonnie stukać w klawiaturę. Z pomocą przychodzi nam nieoczekiwanie internet. I bynajmniej nie chodzi nam o zagłębienie się w otchłań sieci z tłumiącymi płacze i krzyki słuchawkami na uszach, ani o zamianę wspomnianego telewizora na ekran monitora jako obiekt dziecięcego gapienia.
Obecnie w sieci można znaleźć wiele przydatnych z punktu widzenia zagospodarowania dziecku wolnego czasu pomocy. Przykładem mogą być kolorowanki, które nieodpłatnie można ściągnąć i wydrukować. Co więcej, niektóre serwisy oferują obrazki pogrupowane w katalogi tematyczne. Jeśli więc przykładowo twój dzieciak ma aktualnie hopla na punkcie dinozaurów, zapewne ucieszy go sterta własnoręcznie wydrukowanych (chyba, że jesteś cierpliwym i wydajnym rysownikiem) przez tatę tyranozaurów, stegozaurów, diplodoków, czy pterodaktyli do kolorowania. Podobnie rzecz ma się z wykropkowanymi szablonami do nauki literek. Dziecko chętniej będzie uczyło się sztuki pisania łącząc kropeczki na wydrukowanych kartkach, niż mozolnie kaligrafując mazakiem, czy kredką na ścianie nad łóżkiem.
W Internecie znajdziemy również teksty bajek i wierszyków dla dzieci, które możemy swobodnie zaadoptować do naszych potrzeb. Ojcowie uzdolnieni wokalnie mogą znaleźć w sieci teksty piosenek (np. Z popielnika na Wojtusia, czy Ta Dorotka ta malusia), których słowa gdzieś z upływem lat umknęły, choć należy przestrzec, że w konkurencji z CD czy iPodem możemy wypaść mówiąc łagodnie dość blado.
W niektórych serwisach możemy podpatrzeć sprawdzone propozycje kulinarne dla maluchów, zwłaszcza jeśli nasza pociecha jest skończonym niejadkiem. Warto zresztą w miarę możliwości włączyć dziecko w przygotowywanie posiłku. Oczywiście nie mówimy o pomocy w ostrzeniu noży, pilnowaniu gorącego piekarnika, czy obsłudze sokowirówki, ale obieranie ugotowanego na twardo jajka, czy cebuli może okazać się wystarczająco interesującym zajęciem. Dzieci na ogół lubią pomagać w gotowaniu i warto im to umożliwić, nawet jeśli pomoc ta polega na niemiłosiernym zmaltretowaniu wyżej wspomnianego jajka na twardo, czy karmieniu psa naszymi kotletami.
Tekst został zaczerpnięty z www.artelis.pl
Naturalne rodzicielstwo - co to takiego?
Agnieszka Stein 12.10.2009, czytano 551 razy, pobrano kod HTML 2 razy, komentarzy 0. A najsilniejszą, najbardziej pierwotną potrzebą człowieka jest właśnie potrzeba więzi z drugim człowiekiem. Wiele pokoleń rodziców na całym świecie przez lata instynktownie zaspakajało tę potrzebę własnych dzieci. Ale też wielu rodziców dało się zwieść różnym „uczonym” teoriom i w ślad za nimi próbowało kształtować dzieci według własnych pomysłów. Najsłynniejszym szkodnikiem w tej dziedzinie był chyba J. B. Watson, autor słów: ”dajcie mi niemowlę, a zrobię z niego kogo zechcecie: lekarza, nauczyciela, inżyniera”. Według jego teorii, wychowywanie to tylko kwestia systematycznego i konsekwentnego wpajania dziecku prawidłowych nawyków. Twórca psychologii behawioralnej, pisał nawet o niebezpieczeństwie, wynikającym z nadmiaru matczynej miłości. Według niego ideałem byłoby, gdyby dzieckiem co tydzień zajmowała się inna piastunka. Marzył także o możliwości dowolnej zamiany matek. Na szczęście dla współczesnych i przyszłych dzieci rodzicielstwo oparte na przywiązaniu znajduje coraz liczniejsze uzasadnienia w wiedzy, jaką na temat prawidłowego rozwoju zdobywają liczni naukowcy i praktycy.
Pierwszą spójną teorię przywiązania stworzył i w 1969 roku przedstawił w swojej trylogii Attachment and loss (Przywiązanie i strata) John Bowlby. Sam był wykształconym psychoanalitykiem, ale w swojej teorii zintegrował odkrycia z wielu dziedzin nauki. Odwoływał się nie tylko do psychologii, ale też do etologii, biologii i teorii ewolucji. Uwzględnił aspekty behawioralne, poznawcze i emocjonalne przywiązania. Wśród innych psychoanalityków wywołał skandal twierdzeniem, że dziecko przywiązuje się do matki nie dlatego, że ta karmi go i pielęgnuje. W takim klasycznym ujęciu przywiązanie było rozumiane jako coś wtórnego do pierwotnych potrzeb dziecka. Natomiast według Bowlbyego tworzenie więzi samo w sobie jest najsilniejszą, instynktowną potrzebą każdego człowieka. To właśnie przywiązanie jest wypracowanym przez tysiące lat ewolucji sposobem, by z małego i bezradnego dzidziusia wyrósł szczęśliwy i spełniony dorosły.
Tak jak kwiat nie potrzebuje nakazów i zakazów, by wiedzieć, jak zakwitnąć i jak wydać nasiona, tak samo mały człowiek nosi w sobie całą informację o własnym rozwoju. Potrzebuje tylko sprzyjającego środowiska, aby ta wiedza mogła się urzeczywistnić. Tak jak kwiat potrzebuje odpowiedniej gleby, dostatecznej ilości wody i światła, tak dziecko potrzebuje uwagi, troski i miłości najbliższych. Opieka nad dzieckiem jest o wiele bardziej skomplikowana, a czasem wyczerpująca, niż doglądanie roślinki, ale ta metafora powinna nam uświadomić, że rozwój naszych dzieci nie od nas zależy. Jak pisał inny słynny psychoanalityk, Donald Woods Winnicott: „Każde dziecko rozwija się samoistnie i w każdym drzemie iskierka życia. Ten pęd do życia jest częścią dziecka; czymś, z czym się urodziło i co niesie ze sobą przez resztę życia w sposób, którego nie musimy rozumieć”. Pęd do życia i rozwoju jest u człowieka wrodzony.
My, dorośli, zazwyczaj przeceniamy własną rolę w wychowaniu dzieci. Mówimy: „nauka samodzielności”, „trening czystości”, podczas gdy naszym najważniejszym zadaniem jest nie przeszkadzać. Z drugiej strony, często zapominamy, jak bardzo bezradne jest ludzkie niemowlę. Bez naszej miłości i troski nie przeżyłoby nawet jednego dnia. Dlatego maleństwo, które płaczem wzywa swoją matkę, naprawdę walczy o życie. Warto też wiedzieć, że każde dziecko kocha swoich rodziców, jacy by oni nie byli. I w głębi serca pragnie spełniać ich pragnienia. Jeżeli tego nie robi, to nie dlatego, że nie chce, ale dlatego, że nie może lub nie potrafi. Powinniśmy się uczyć miłości od własnych dzieci.
Zapraszamy więc wszystkich do przygody, jaką może być odkrywanie wewnętrznego świata naszych dzieci. Do tego, jak pisał Carl Rogers, by zastawiać dla nich stół na uczcie życia, ale by nie wpychać im jedzenia do gardeł.
Rodzicielstwo oparte na przywiązaniu, albo inaczej naturalne rodzicielstwo, to wychowanie bez przemocy. Rodzicielstwo, które polega na rozpoznawaniu i zaspokajaniu potrzeb dziecka oraz wspieraniu go w samodzielnym rozwoju.
Agnieszka Stein, Małgorzata Strzelecka, www.dzikiedzieci.pl
Tekst został zaczerpnięty z www.artelis.pl
Subskrybuj:
Posty (Atom)